"... Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi."
Słowami Wieszcza Bal się co prawda zakończył, jednak przytoczę je już teraz. Pomyślcie proszę nad nimi przez chwilę. Zwróćcie uwagę, jakie wciąż są - pomimo upływu lat - aktualne.
Bal Królestwa Polskiego to wydarzenie zorganizowane w celu integracji środowisk rekonstruktorskich oraz kostiumerskich. Upamiętniając rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego, spotkaliśmy się w Warszawie 29.11.2014 roku, w budynku dawnego Arsenału, aby cieszyć się wspólną zabawą i swoim towarzystwem, ale także aby pokazać, że pamiętamy o powstańcach.
Przygotowania do balu dość zwariowanie się rozpoczęły. Przyjechałam do Warszawy dzień wcześniej, zaopiekowały się mną same organizatorki - Karolina Kiczyńska i Agnieszka Terpiłowska. Dzięki ich uprzejmości w ogóle sobie poradziłam! Wieczornemu prasowaniu towarzyszyły nam odcinki Downtown Abbey, podobnie jak układaniu koafiur dnia następnego. Wiedzieć Wam trzeba, ze moja koafiura - widoczna na zdjęciach poniżej jest dziełem Agnieszki. Uczesanie napawało mnie największym lękiem, gdyż jestem antytalenciem włosowym. No i - nie oszukujmy się - fryzury lat 1830 są dość... wyzywające :D Nie dopuszczałam myśli, że mogłabym się czuć dobrze w takim uczesaniu. Jednak kiedy tylko Agnieszka zaczęła wyczarowywać "robale" i "wachlarz" dotarło do mnie, że nie tylko mi się to podoba, jest zgodne z ówczesną modą, to jeszcze dobrze się czuję! Make up pomagała mi ogarnąć Kasia Jasińska, która sprawnie uzupełniła mój makijaż o nałożenie podkładu.
Ja i przyczajona Kasia J. ;) |
Kaś jadąc do Warszawy ZAWSZE się musi wystroić, a później marznie :P Nie miałam nic poza kostiumem i koronkowymi, zwiewnymi sukieneczkami. No i nie miałam co na siebie zarzucić na "czas przejściowy". Miałyśmy się przebierać w suknie w przeznaczonej do tego przebieralni, jednak halkę spodnią, gorset i halkę sznurkową założyłam na siebie, pod płaszcz zimowy. Tak, przyjechałam do Arsenału w XIX wiecznej bieliźnie, ale heca, co? :D
Przed fanfarami.
Włożywszy suknie przeszłyśmy na salę balową, gdzie tłum barwnych gości rósł z minuty na minutę. Zjawiali się panowie w mundurach, ale prawdziwą euforię wywołało przybycie dziewcząt z Krynoliny. W ciągu kilku sekund przenieśliśmy się w czasie na 100%, hol wypełniły płaszcze, suknie, pióra, wachlarze i kwiaty, a także gwar na poziomie bardzo miłym dla ucha. W przymierzalni zaatakowałam (znowu:P) Porcelankę, poznałam siostry Żebrowskie (Eleonorę Amalię i Daisy) i po kolei całą Krynolinę. Musicie mi moje drogie wybaczyć, bo nie byłam w stanie w ciągu jednego wieczora zapamiętać Waszych imion i dopasować ich do blogów/pseudonimów, pod którymi kryjecie się w blogosferze. To w ogóle ciekawe zjawisko - niby kogoś kojarzysz, czytasz słowa tej osoby po kilka razy w tygodniu, a dopiero pierwszy raz poznajesz na żywo... Tak było z Korseną, która zaskoczyła mnie swoim delikatnym głosem. Cudownie rozmawiało mi się z Ms Nelly, uroczą Marylou, przemiłą Olgą, Magdą, Alicją, Loaną... Nie wymienię Was wszystkich! Zachwycałam się torebką Dorfi, trenem Kajani... Bardzo miło było mi słyszeć, że niektóre z Was kojarzą mojego bloga (MwG). No i padł sztandarowy tekst, który słyszę ZAWSZE - "Na zdjęciach wydajesz się wyższa" :) To urocze, naprawdę, że chociaż w świadomości innych osób mam nieco więcej wzrostu, niż realnie mam :)
Krynolinowy wianuszek z Kajani w środku - upinanie "krzaczora" mode on :) |
"Karneciki do kontroli!"
Karneciki pełniły funkcję zaproszenia oraz karneciku jako takiego. Zaskoczyła mnie liczba tańców, jak się później okazało z 3 ostatnich należało zrezygnować, aby o czasie zakończyć bal i zdać salę. Panowie nie kwapili się, aby zapełniać nasze karneciki, ja stałam w gronie debiutantek i spanikowałam, kiedy usłyszałam, że dziewczęta mają już pełne (nie chciałam wyjść na osobę nietowarzyską), ruszyłyśmy wraz z innymi dziewczętami "do boju" - oczywiście po uzyskaniu oficjalnego pozwolenia. Panowie grzecznie nie odmawiali, nie wypadało! ;) Tym sposobem odetchnęłam z ulgą ;)
Aha, zapomniałabym. Cytat, który jest tytułem tegoż akapitu wyrzekł p. Dominik Pukos.
Przywitanie gości i prezentacja debiutantek.Bal rozpoczęło przemówienie Piotra Mirosława Zalewskiego - prezesa "Arsenału" - Stowarzyszenia Regimentów i Pułków Polskich 1717 - 1831. Pan Piotr przypomniał wszystkim gościom dlaczego się tu spotykamy, że bal pomimo "wiszącej nad nami świadomości wybuchu powstania, powinniśmy bawić się radośnie".
fot. Elżbieta Sroczyńska |
Po kilku tych słowach nastąpiła prezentacja debiutantek, do których grona miałam zaszczyt należeć. "Moja" chaperon wyczytywała nazwiska dziewcząt (a także panów debiutantów), należało wyjść na środek, ukłonić się i dołączyć do gości.
Debiutantki. Fot. Jarosław Żeliński |
"Poloneza czas zacząć..."
Proszę, wysłuchajcie go czytając dalszą część notki. Polonez Ogińskiego "Pożegnanie Ojczyzny" jest moim ukochanym polonezem. Marzyłam - tak, marzyłam, aby do niego zatańczyć. No i marzenie swoje spełniłam. Poniekąd ;> Wszystko było idealnie, zasłuchałam się w muzykę tak bardzo, że... pomyliłam kroki :P Cała ja. Przynajmniej śmiejąc się z samej siebie sprawiłam, że zeszło ze mnie całe napięcie, które jednak we mnie siedziało. Skoro gafa wieczoru zaliczona, to mogło być tylko lepiej! :)
Tańce. Z tańcami to jest tak, że zarówno z polonezem jak i polką miałam kontakt już w gimnazjum. Jedyny kontredans jaki w życiu tańczyłam to menuet. Obawiałam się trochę tego, jednak skoro przy matelocie mylili się wszyscy, to stwierdziłam, że to nie konkurs tańca a świetna zabawa jest moim priorytetem. No i cóż - bawiłam się przednio! Polka II była tak wesoła i skoczna, dawno już nie miałam okazji pobawić się tak radośnie. Kontredanse są dość trudne jak na pierwszy raz. Ale "pistolet" też został raz-dwa podchwycony. Kocham tańczyć! Pomimo iż nie do końca potrafię ;)
Oczywiście nie samymi tańcami człowiek żyje. Mieliśmy przerwy na posiłek, napitek, przypudrowanie noska w toalecie. Jedzonko było bardzo smaczne, zajadałam się sałatką, popijałam soczki. Uważać jedynie należało na to, aby nie zabrudzić sukni. Ja - osoba obdarzona wybitnym pechem do plam skupiałam się naprawdę na tym, aby moja kreacja mogła wyjść bez szwanku, na szczęście się udało :D
Rozmowy - jakże inaczej wypełnić czas wolny między tańcami lub "okienko" w karnecie jak nie rozmowami? Oczywiście tematem numer jeden były suknie! Sympatyczna atmosfera rozmów pozwoliła mi odczuć, że jestem wśród "swoich", naprawdę rzadko mam poczucie przynależności do grupy, jednak tutaj ani przez chwilę nie czułam się wyobcowana. Serdeczność koleżanek naprawdę zapamiętam na długo! Podobnie jak przemiłe towarzystwo panów, z którymi również miałam okazję porozmawiać na holu.
Kajani, Sebastian Bała, Loana, i Ms Nelly przy ploteczkach :) |
Krynolina. I sympatyczny nowoczesny akcent w postaci telefonu siostry Ms Nelly :D |
Stroje. Co tu dużo pisać, skoro na zdjęciach widać wszystko? Trzeba Wam jednak wiedzieć, że choć Bal miał konkretną datę, to dopuszczono wyjątkowo empire oraz krynoliny - gdyż, jak wiadomo - kreacja swoje kosztuje. Jednak nigdy nie zapomnę radości w oczach Karoliny, która zobaczyła, jak bardzo wszyscy się postarali i przygotowali głównie na lata 30te XIX wieku. Panowie prezentowali różnorodność w strojach i mundurach, ale dzięki temu miałam okazję dowiedzieć się odrobinę więcej o męskim ubiorze. Moja sukienka nie była reko. Był to kostium wzorowany suknią z roku 1828, celowo wybrałam najskromniejszą, jakiej zdjęcie znalazłam w Internecie. Ale myślę, że napiszę to w osobnym poście, bo ten się naprawdę niebezpiecznie przedłuża... :)
A oto porcja zdjęć, może mniej oficjalnych :P
Cała ja :P Zdjęcie strzelał nam Tomasz :) |
Marysia, Karolina, ja oraz Patryk, mój ulubieniec! Tak żałuję, że nie zdążyłam zatańczyć z młodzieńcem - bal zakończył się tuż przed naszym wspólnym kontredansem... |
Fot. Elżbieta Sroczyńska. Ulubione zdjęcie. A poza Porcelanki wybitna! Kochana, widzę Cię w żywych obrazach na podstawie powstaniowej twórczości Grottgera! |
Ach ach, szczyt perwersji, odsłaniamy kosteczki, łydeczki! |
Fot. Elżbieta Sroczyńska. Nieco zachwiana ta tęcza, ale to zdjęcie, na którym jest najwięcej dam obecnych na balu. |
Fot. Marylou - Pantofelki! Kto zgadnie, który należy do mnie? :) |
Nadszedł smutny czas pożegnania... Ciężko było ocknąć się z niesamowitej atmosfery lat 30tych XIX wieku, jaką wspólnie stworzyliśmy przez kilka godzin. Czas jednak biegł nieubłaganie. Rozstałam się z nowo poznanymi koleżankami z nadzieją, że jeszcze kiedyś przyjdzie nam się spotkać w równie miłych okolicznościach.
Powrót do mieszkanka moich opiekunek był nader radosny. Pomimo mrozu zdecydowaliśmy się na jazdę tramwajem - epicko zatłoczonym tramwajem. Cieszyłam się wówczas, że nie mam krynoliny :D Nie zmieściłabym się! Zostałabym jak ta sierotka na przystanku :D
No cóż, ludzie patrzyli się z zaciekawieniem na grupkę "inaczej" wyglądających dam, z "niemodnymi" fryzurami, sukniami wystającymi spod płaszczy. Panowie w mundurach także wzbudzali zainteresowanie, zwłaszcza tych mniej trzeźwych osób :) Co się wówczas uśmiałam, to moje - na głupawkę zawsze znajdzie się siła, nawet po tak wyczerpującym dniu. Spać poszliśmy około 3.30? Tak. Nazajutrz trzeba było opuścić ukochaną Warszawę.
Aż nie mam ochoty kończyć tej relacji. Nie mam ochoty odkładać Balu do kategorii "wspomnienia". Ale przecież... to mój pierwszy Bal - kto powiedział, że ostatni? ;)
I nam było miło cię poznać! :) Choć nie miałyśmy okazji porozmawiać dłużej niż chyba z pół minuty (dziwnym trafem prawie z nikim dłużej nie porozmawiałam, a z podekscytowania nie potrafię niczego ułożyć w całość we wspomnieniach:)) mam nadzieję, że przy następnej okazji to nadrobimy! :)
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję! :)
UsuńAle pięknie i wnikliwie to opisałaś! Super było móc zobaczyć ten bal Twoimi oczami :) Pamiętam, że przed balem zastanawiałam się, czy przypadkiem nie przyjdziesz w czerni :D Ten jasny, zwiewny fiolet cudownie Ci pasuje --> czekam na post o samej sukni :)
OdpowiedzUsuńSkoro w czerni chodzę na co dzień, postanowiłam pobyć ekstrawagancka :D
UsuńPost o sukni będzie raczej chyba na pewno :)
Nam również bardzo miło było Cię poznać. Wyglądałaś czarująco, bardzo delikatnie, zwiewnie, eterycznie w swej lawendowej sukni. Szczerze mówiąc, kojarząc Cię ze zdjęć z pikniku, które publikowała Porcelana, też myślałam, że jesteś wyższa - choć może ludzie mają podobne odczucia w związku ze mną, widząc mój "dziewiętnastowieczny" wzrost.
OdpowiedzUsuńI muszę przyznać, że - co zdziwiło mnie samą - przez te wszystkie przygotowania do balu, przeglądanie rycin, portretów, wykrojów i eksponatów polubiłam lata 30! Pewnie jeszcze wrócę do tej dekady.
My również wzbudzałyśmy duże zainteresowanie mijanych nocą ludzi - niektórzy reagowali bardzo niemiło (krzycząc, zaczepiając nas, wrzeszcząc coś o wariatkach itp.), niektórzy najwyraźniej myśleli, że mają przywidzenia (szczególnie w metrze)... Ale zdarzyło się też kilka miłych reakcji.
Mam nadzieję, że spotkamy się ponownie na jakimś balu - zachęcam do udziału w Szkockim w Krakowie 24 stycznia ;)
Och, mam to samo odczucie co do lat 30tych! Póki co rozważam ponownie udział w nadchodzącym Balu Arsenału - na krakowski nie zdążyłabym przybyć z koncertu Epici, który jest dzień przed w Wwie :)
UsuńMoże za rok :)
Wspaniale wyglądałaś, nie mogę się napatrzeć na zdjęcia... (I chętnie bym Ci sama jakieś porobiła!)
OdpowiedzUsuńI powtórzę to, co większość Ci mówi - wydawałaś mi się wyższa :D.
Życzę Ci kolejnych balów i świetnej zabawy <3
Dzięki! :) No kiedyś się trzeba umówić na zdjęcia... Czemu tak daleko mieszkasz?! :P
UsuńOj tam, odległość przestanie mieć znaczenie, jak będę mieć prawko - a że wzięłam się za nie, to o ile nie zniszczy mnie finansowo WORD i jego masowe oblewanie kursantów, to Cię odwiedzę i zbałamucę swoim aparatem : > .
UsuńPastel gothic? :-) Zobaczenie Cię nie w krynolinie i nie w czerni - zaskakujące :-) Stylizowana suknia? A wyglądała jak jedna z lepszych reko :-) Mam nadzieję na więcej spotkań kostiumowych - ale może w mniejszym gronie, bo nie udało mi się porozmawiać ze wszystkimi, z którymi chciałam :-(
OdpowiedzUsuńPastel gothic to wymysł japońskich lolitek :D
UsuńDziękuję, przekażę miłe słowa mamie - twórczyni sukni.
No ja też żałuję, chyba wszystkie mamy to uczucie, że nie zdążyłyśmy porozmawiać ze wszystkimi, z którymi chciałyśmy...
Piękna suknia, i proporcje idealne, delikatna i subtelna... Bardzo wesoły opis, aż uśmiecham się do siebie:) Ja również żałuje że na balu nie myślałam o poznawaniu i rozmawianiu, opanował mnie szał nowicjuszki i chciałam tylko tańczyć, tańczyć, tańczyć... :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że się jeszcze nagadamy wszystkie :)
UsuńZe wszystkim dam chyba Ty jedyna masz urodę pasującą do epoki. To rzadkość w dzisiejszych czasach. :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że były na balu damy, które są niczym żywcem wyjęte z XIX wiecznych portretów i zapewniam, ja nie należę do ich grona ;)
UsuńJeju, jeju, ale to ładnie opisałaś :) Ja też muszę się w końcu zebrać :D
OdpowiedzUsuńAle! Ja i miły głos? :D W życiu!
Ależ tak! Zabawne było, jak taka zmęczona pytałaś "O, Ty też mnie znasz? Wszyscy mówią, że mnie znają" :D
Usuńteż sądzę ża masz urodę pasująca do epoki......tak jak i ja;) którą niszczę ostrym czerwonym kolorem włosów i mocnym makijażem bo tak bardzo ciężko mi ten typ urody zaakeptować.
OdpowiedzUsuńchyba Pan Bóg się lekko pomylił osadzając cię w tych czasach jakie mamy obecne;)))
niegdyć czytałam bardzo dużo księżek w których akcja działa się w XVII, XVIII i XIX wieku..... widzę że wiedzę o naszym kraju i zapelcze historyczne masz świetne.
Wiedza o kraju i zaplecze historyczne nigdy nie będą wystarczające... Pomyśleć, że w liceum byłam niemal zagrożona jedynką z historii... :P
UsuńE tam, ja lubię współczesność - żyjąc w XIX wieku nie mogłabym wówczas blogować :D Jednak moda jest niesamowita :)
Wow genialne zdjęcia, chciałabym uczestniczyć w czymś takim.. :) obserwuję.
OdpowiedzUsuńNiecały rok temu też myślałam, że to coś nieosiągalnego, a jednak ;)
UsuńTo chyba najfajniejsza relacja z tego balu jaką czytałam. :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądałaś,a co do wzrostu - ja też do wysokich nie należę. :D
Pozdrowienia! :)
Pozdrawiam również i dziękuję za miłe słowa :)
Usuń