poniedziałek, 26 stycznia 2015

EPICA - Warszawa 23.01.2015 - relacja z koncertu!


Odespałam, zatem najwyższy czas na relację z mojej wyprawy na koncert Epiki :)

Przed-koncertowa gorączka trwała już od dnia poprzedzającego, kiedy to część naszej video grupy we Wrocławiu wręczyła zespołowi pięknie wydane DVD z nagranym Fan video (patrz poprzednia notka). Zespół oczywiście rozpoznał, docenił pracę, rzucając większość fantów w stronę osób z grupy :)  Ponadto podczas meet&greet Paulina zdobyła dla mnie autografy! <3 A Simo czuł się pokrzywdzony, że o nim nie wspomniałam, więc wspominam, że przechowywał wszystko, w tym moją książeczkę i zapłacił za szatnię i Ave Ci Simo, niech moc Totoro będzie z Tobą :D




Doczłapałam się do Warszawy (uprzednio zaliczając w koncertowym outficie przedszkole^^) i spotkałam się w Złotych Tarasach z koleżanką. Oczekiwałam też Silvii - włoszki i jej koleżanki z Francji, z którymi umówiłam się na FB, że pomogę im się dostać do Progresji. Na szczęście angielski dziewczyn był tak "zaawansowany" jak mój, dzięki konieczności używania jak najprostszych zwrotów dogadałyśmy się bez większych problemów. W takim multi-kulti składzie udałyśmy się do Progresji. 

Weszłyśmy na salę w momencie, kiedy pierwszy support - Diablo Blvd rozpoczynał grę. Uprzedziłam wcześniej obcojęzyczne koleżanki, że w klubie będę szukać znajomych z grupy video (tych, którzy wykupili VIP i byli pod samą sceną), oczywiście zrozumiały, więc rozłączyłyśmy się. W myśl zasady "małe wlezie wszędzie", udało mi się dopchać i zostać zauważoną przez Olę :) Zebrawszy się w jednym miejscu oczekiwaliśmy już na gwiazdę wieczoru.

Diablo Blvd grali sympatycznie. Niestety nic nie jestem w stanie powiedzieć o śpiewie, gdyż pod sceną nie dało się usłyszeć wokalu. Totalnie nic. Warunki nagłośnieniowe zmieniły się odrobinę na lepsze podczas występu Dragonforce.

Diablo BLVD - fot. Ola Daniszewska

Dragonforce - fot. Ola Daniszewska

Najnowszą płytę Dragonforce przesłuchałam raz. Nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. To rzadkość, żeby jakakolwiek płyta była mi tak strasznie obojętna. Power metal jakich tysiące. Mając na uwadze Paulinowe porównanie głosu wokalisty do refrenu (odpalcie koniecznie!):



czekaliśmy na początek występu Dragonforce. Kiedy wokalista "dał głos" parsknęliśmy z Adamem śmiechem uświadamiając sobie, że to porównanie było trafione w dziesiątkę! :D Przepraszam fanów muzyki Dragonforce, ale dawno się tak nie uśmiałam :D No cóż, zyskali natomiast zachowaniem na scenie, łapali kontakt z publiką, sympatyczny Azjata zwłaszcza :)

Podczas zmiany "dekoracji" na scenie postanowiliśmy zrobić sobie grupowe selfie :D Oto i ono :)




Mistrzowie drugiego planu okazali się być bardzo sympatyczni i łatwo podłapywali nasze głupawki. Chyba na żadnym z selfie nie wyszłam tak ładnie jak na tych (tak, ociekam skromnością ^^)




Scena zapełniła się dymem. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że byłby to ciekawy sposób na eksterminację (jesteśmy normalni?)... Od snucia teorii o potencjalnym działaniu halucynogennym tego dymu do głupawki dzielił nas już tylko krok, który popełnił Adam... Zaczął cichutko nucić "Hera koka hasz LSD" xD Co wszyscy stojący naokoło ludzie podłapali w sekundzie xD Więc co - Epica szykuje się za kulisami, a my tłumnie śpiewamy "Hera koka hasz" :P 

Gaśnie światło. Leci Originem - mam przed oczami nasz trailer, Ola potwierdza, że ona też. Euforia sięga zenitu i nie liczy się nic naokoło, gdyż za chwilę ujrzymy na scenie naszych idoli :D Kaś przygotowała wcześniej kartkę z napisem "Fan video CREW", którą miała nadzieję zwrócić uwagę zespołu na naszą miejscówkę. No i udało się, jakże by inaczej :D Uśmiech Isaaca i Marka, a później Coena był jednoznaczny :D Poniższe zdjęcia robiłam telefonem (bez zbliżenia ^^) Dalsze są dziełem Oli lub Mateusza ;)


















 
To i kolejne robiła już Ola











Setlista prezentowała się następująco:
  • Intro    Originem
    1. The Second Stone
    2. The Essence of Silence
    3. Unleashed
    4. Storm the Sorrow
    5. Fools of Damnation
    6. Martyr of the Free Word
    7. The Obsessive Devotion
    8. Victims of Contingency
    9. The Last Crusade
    10. Cry for the Moon
    11. Design Your Universe
      Bis:
    12. Sancta Terra
    13. Unchain Utopia
    14. Consign to Oblivion 
        



      Epica zagrała cudownie! Na szczęście darowali sobie smętne balladki (nie lubię ballad Epiki ;/) i grali mocno, z powerem! Niestety znów nie usłyszałam wyczekiwanego "Facade of reality", jednak "The last crusade" wynagrodziło mi ten ból. W ogóle co za historia!!! Simone powiedziała ze sceny, że pierwsze słowo, jakiego nauczyła się po polsku, brzmiało "herbata". Kolejnym było "jajka", choć biedna jest święcie przekonana, że jajka to chicken xD No cóż... Zaczyna się "The last crusade" a co robi tłum w Warszawie?

      - Magna! (Herbata!)
      - Culpa! (Jajka!)
      - Nostra! (Herbata!)
      Bania zryta jak nie wiem, zespół zaciesza, tłum szaleje, Kath skacze wyżej niż mierzy wymachując napisem. Jest cudownie. Wszyscy śpiewają, wszyscy są zachwyceni. Epica jak zwykle bawi się na scenie swoimi klasycznymi trickami - Isaac pomaga Arienowi stukać w perkusję, Isaac gra na klawiszach, Coen trzyma gryf gitary, Arien robi wyczerpujące solo. Na "Cry for the moon" na szczęście nie ma żadnego "Łooo oooo ooo ooo", tylko śpiewamy normalnie, z tekstem. Na "Unchain Utopia" trochę się wzruszyłam. Miałam wrażenie, że cała nasza video ekipa czuje to samo, bo naprawdę było to ukoronowanie naszego wysiłku, jaki włożyliśmy w nagranie. Nasza nagroda. Sporo kostek poleciało w naszą okolicę, ja niestety nie złapałam żadnej :P

      Rob i Coen zeszli na fotopass i przybijali piątki z tłumem!!!

      Fot. Ola Daniszewska

      Spodziewałam się, że i tak nie będzie mnie widać, ale za to napis, który trzymam już tak xD



      Ogólnie...
      Koncert mega udany. Nie wzbudził we mnie takich emocji jak dwa pierwsze na których byłam, ale bawiłam się naprawdę cudnie. Oddałam się w pełni żywiołowi muzyki, która uskrzydliła mnie tak, że nawet pewne ograniczenia zdrowotno/fizyczne nie miały żadnego znaczenia. Wśród cudownych ludzi, z ukochanym zespołem tuż przed moimi oczami... Czego chcieć więcej. Moje kolana, kark i głos kiepsko to zniosły, jednak warto teraz cierpieć. I szkoda tylko, że nie było obok nikogo, komu mogłabym postukać w serce na "Try to listen to your heart", tak jak w maju 2012 roku...


środa, 14 stycznia 2015

FAN VIDEO do piosenki "Unchain Utopia" zespołu Epica

W lipcu minionego roku natrafiłam przypadkiem na pewną grupę. Grupę, która miała pomysł stworzenia fanowskiego video do jednej z piosenek Epici, pochodzącej z ostatniego albumu studyjnego - "The Quantum Enigma". Wówczas zespół nie obnosił się zbytnio z chęcią stworzenia fabularnego klipu, nas nie satysfakcjonowały lyrics video, więc postanowiliśmy wziąć sprawę w swoje ręce. Ponadto zależało nam na pokazaniu, że Epica nas inspiruje i towarzyszy w codziennym życiu.

Drogą demokratycznego głosowania wybraliśmy piosenkę "Unchain Utopia", która miała swoje wideo z tekstem (i prawdopodobnie z fragmentami nigdy nie wypuszczonego wideo fabularnego). Zaczęliśmy się zastanawiać, co moglibyśmy pokazać w naszym filmie. Treść piosenki to jedno, ale zależało nam, żeby przełożyć ją na naszą rzeczywistość.  Powstała tabela zawierająca wszystkie nasze umiejętności - na jej podstawie zaczęliśmy budować scenariusz. Było to o tyle trudne, że po mojej propozycji spotkania się wyszło, że część z nas nie może ruszyć się z domu. Udało nam się to uwzględnić - po przedstawieniu kilku pomysłów i trzygodzinnym, nocnym skype stworzyliśmy plan, który później zmieniliśmy w jako taki scenariusz. Było w nim sporo ról, które nie wymagały dojazdu na grupowe nagranie, a zależało nam, żeby pokazać absolutnie wszystkich członków grupy. Postanowiliśmy też wykorzystać akcenty patriotyczne - pokazać panoramy polskich miast, oraz wykonać napis EPICA z białych i czerwonych tulipanów origami (około 500 sztuk - dobrze pamiętam?). Robi to wrażenie, uwierzcie mi, widziałam format tego napisu na żywo. Jako, że byli wśród nas uzdolnieni plastycznie, poprosiliśmy o ich fanarty, które wykorzystaliśmy jako tło do napisów końcowych.

Po udostępnieniu scenariusza okazało się, że ci, którzy byli chętni, nagle postanowili zrezygnować. Chyba nie sądzili, że zabierzemy się za to na poważnie. A jednak...
Podział roli trwał dobre dwa tygodnie. Niektóre zajęte zostały raz dwa, inne czekały, ale udało się wybrać obsadę fabularną. Wszyscy pozostali mieli zadanie nagrać refreny oraz spojrzenia w kamerę.

Kiedy część grupy zajmowała się jedynie swoimi rolami, niektóre osoby pracowały nad szczegółami produkcji. Przede wszystkim należało uzyskać oficjalną zgodę od zespołu na użycie piosenki w naszym fan-video. Otrzymaliśmy ją od Isaaca, który opisał Szymonowi jak wygląda ten proceder :D

Jak wybraliśmy miejsce spotkań? Kolejną ankietą - miasta z największą liczbą głosów wygrały.

Pierwsze nagranie miało miejsce w Krakowie pod koniec września. Bartosz, Ela, Klaudia, Weronika i Karolina spotkali się, by nakręcić wytyczone role, oraz ujęcia indywidualne. Był to bardzo ciepły, słoneczny dzień, idealny na nagrania ;)

Drugie nagranie grupowe odbyło się w Warszawie 4go października. Spędziliśmy całe popołudnie na nagrywaniu naszej scenki przed telewizorem, przejścia, drugiej wersji grupowego refrenu, biegu w tłumie, oraz ujęć indywidualnych i tańca. Pojechałam na nagranie, gdzie spotkałam się z moją siostrą Adą (Kukła) i Jankiem (sztuczny tłum :P) i poznałam osobiście Paulinę, naszą scenarzystkę, koordynatorkę, reżyserkę i tancerkę bellydance oraz jej męża Piotra, naszego nieocenionego kamerzystę, Magdę (rola Kukły) i Wiolę (tancerkę) oraz cudne szczurki - Pieroga i Bigosa. Oczywiście, wzbudzaliśmy niemałe zainteresowanie w parku, na Dworcu Centralnym czy na peronie Metra. Co rusz w kadr właziły "lamusy" :P Po wesołym dniu wybrałam się z Pauliną i Piotrem na Wampiriadę ;)

Ostatnie grupowe nagranie miało miejsce w Poznaniu pod koniec października. Mnie i Paulinie tak się spodobało na nagraniach w Warszawie, że postanowiłyśmy pojechać na te w Poznaniu. Czekał tam na nas Szymon (pomysłodawca, założyciel grupy, koordynator i w ogóle szefuńcio) oraz Jakub (bieg, refren). Jak się okazało już nikt do nas nie dołączył, więc w czwórkę skończyliśmy grupowe nagrania. Było zimno. Bardzo zimno. Aby wyglądać tak samo jak na nagraniach z Warszawy, zdejmowałyśmy z siebie płaszcze, szaliki i nauszniki, co później ostro odchorowałyśmy. Paulina nagrała swój taniec na poznańskim rynku, pozostali ujęcia indywidualne, bieg, refren i zakończenie. A także pozdrowienia dla Epici. 

W przeddzień nagrań w Poznaniu, postanowiliśmy spontanicznie wypuścić mały trailer z materiałów już przesłanych. Zmontował go błyskawicznie Adam. Oto i on:


Trailer podesłaliśmy też zespołowi. I odpisali! Zainteresowani byli, jak będzie wyglądała reszta. 

W międzyczasie, na naszego grupowego dropboxa przybywały nagrania od pozostałych członków grupy. Role Utopii, Łachmana (:P) refreny indywidualne, spojrzenia i inne smaczki. W listopadzie zakończyliśmy "zbiórkę" nagrań i zaczął się montaż... A w zasadzie dwa. 

Montażem całości zajął się Bartosz, Adam z kolei stworzył dla nas "making of" - czyli filmik ze wszystkimi śmiesznymi sytuacjami, jakie spotkały nas podczas nagrań. Materiału na to było naprawdę sporo :D Jeszcze nie jest dostępny w sieci, jednak znajdzie się na YT na pewno po koncertach Epici w Polsce, wówczas go tu wkleję :)
Złośliwość rzeczy martwych zapanowała nad naszym nagraniem i laptop Bartka odmówił współpracy z naszym wideo. Adam, który montował trailer i making of nie zostawił nas na lodzie i zmontował film do końca. Nie bez problemów, o nie. Jednak uporał się z tym w kilka DNI. Dokonał wg nas prawdziwego cudu - pamiętajcie, że każde nagranie kręcone było czymś innym, w innym formacie i jakości. Męczyliśmy biedaka wynajdując szczególiki zawierające pomyłki, a on poprawiał. Mam nadzieję, że porządnie odespał wszystkie te noce!

W między czasie padł kolejny pomysł. Pierwotnie mieliśmy wyświetlić ten film, jednak to wiązało się z kosztami i było sprzeczne z logistyką koncertu. Postanowiliśmy jednak dać naszą maleńką produkcję na płycie. Nie, nie na banalnej płycie DVD. Swoją pomoc zaoferował Wojtek, zdolny grafik. Zrobił nam fantastyczną okładkę, a także wkładkę z naszymi zdjęciami, rolami i ideą. Całość wygląda naprawdę imponująco, jak na amatorską zabawę. Epica dostanie egzemplarz z filmem podczas spotkania meet&greet we Wrocławiu od Szymona, Pauliny i całej reszty naszej małej grupy koncertującej w Eterze ;)
Nadszedł ten dzień, kiedy film został ukończony. Wszyscy byliśmy wzruszeni oglądając efekt naszej półrocznej pracy - nie tylko fizycznego nagrywania, ale i logicznego czuwania nad całością. Poczuliśmy ogromną satysfakcję, że nam się udało. Że są jeszcze ludzie, którym się chce coś wspólnie zrobić. Byliśmy z siebie dumni i jesteśmy :)
Nagranie nie jest szałowej jakości. Nie posiadaliśmy profesjonalnego sprzętu. Dostajemy za to baty od leniwców, którzy wolą siedzieć przy komputerze i pierdzieć w stołek, zamiast się zaangażować i stworzyć razem coś fajnego. Nie, to nie my musimy się wstydzić naszego nagrania. To Wy macie się czego wstydzić ;) Epica JUŻ doceniła nasz wysiłek - wysławszy im link siedzieliśmy jak na szpilkach czekając za odpowiedzią. Również i tym razem Isaac okazał się niezawodny i odpisał, że wykonaliśmy dobrą robotę :) A dla nas to jest najważniejsze. Bez dłuższego owijania - zapraszam do obejrzenia naszego fan-video :) 


Podsumowując:
Prace od pomysłu do scenariusza trwały w okresie lipiec 2014 - wrzesień 2014.
Nagrania: wrzesień 2014 - listopad 2014.
Montaż: listopad 2014 - styczeń 2015.
Skype'owaliśmy przez wiele godzin.
Wymieniliśmy tysiące wiadomości na fb.

Obsada (w alfabetycznej kolejności):
Elżbieta Adamik
Weronika Chamerska
Dawid Ciołka
Aleksandra Daniszewska
Adrianna Dryjańska
Katarzyna Knycpel
Wioleta 'Kestrella' Kowalczyk
Bartosz Mazik
Natalia Musiał
Klaudia Nowacka
Adam ‘Apoc’ Pietrzykowski
Jakub Popowski
Klaudia 'Ashanee' Potoczek
Paulina ‘Damroca’ Przychodzień-Witek
Jan Rześny
Paulina Siewierska
Aleksandra Sikora
Anna Stocka
Karolina Szaruga
Magdalena Szmurło
Wojciech Weiss
Szymon Wojciechowski

Pomysł:
Szymon Wojciechowski

Scenariusz:
Katarzyna Knycpel
Natalia Musiał
Paulina ‘Damroca’ Przychodzień-Witek
Szymon Wojciechowski

Reżyseria:
Katarzyna Knycpel
Paulina ‘Damroca’ Przychodzień-Witek
Szymon Wojciechowski

Montaż:
Maciej Kupiński
Bartosz Mazik
Adam ‘Apoc’ Pietrzykowski

Muzyka:
„UNCHAIN UTOPIA” i „THE FIFTH GUARDIAN”
wyk./muz. EPICA & JOOST VAN DEN BROEK;
z albumu “THE QUANTUM ENIGMA”
Słowa: Sascha Paeth & Joost van den Broek
WSZYSTKIE PRAWA NALEŻĄ DO EPICA, NUCLEAR BLAST

Kwiaty Origami:
Zuzanna Kwiatkowska
Jakub Popowski
Magdalena Szmurło
Szymon Wojciechowski

Fanarty w tle:
Bartosz Mazik

Projekt i wykonanie okładki:
Wojciech Weiss
.
Specjalne podziękowania dla:
Cezar Baranowski (kamera)
Oskar Ciołka (kamera)
Jakub Przybyła i jego samochód “Dżej Dżej” (kamera and światło)
Piotr Witek (kamera)
Anna Wojtas (konsultacja języka migowego)
Pieróg and Bigos (szczurki)

Co z tego mamy? Masę satysfakcji. Pozytywne spojrzenie ukochanej grupy. Nowych przyjaciół.
I gwarantuję Wam - na tym projekcie się nie skończy!

wtorek, 13 stycznia 2015

[Nie]straszna Czarownica - nowe, inne portrety!


Oto garść najnowszych fotek. Przemiła sesja, na której ponad co trzecie zdjęcie się udało. Tu wrzucam tylko kilka, bo taką mam zachciankę. Fejzbuk nie pozwala mi dodawać albumów już od listopada, więc wylądowały tutaj. Tym razem zdjęcia są autorstwa człowieka tak skromnego, że nie życzy sobie podpisu. 

Miałam ochotę na coś zupełnie niemrocznego tym razem. Delikatnego. Takiego, żeby pokazało bardziej to, co mam w środku i nie powiem, na kilku zdjęciach się to udało. I tak, mogłabym wyfotoszopować worki pod oczami, ale po co.

Jak rozbawić Kasię?
Nie, nie mówić "Uśmiechnij się", bo to wywoła minę iście "pogrzebową".
Należy rzucać "mroczne" hasełka, które obudzą chichot psujący zdjęcie (nienawidzę cholernego dołeczka i moich zębów, dlatego się nie uśmiecham!:))


Dziękuję za te zdjęcia raz jeszcze :*













niedziela, 4 stycznia 2015

Scrapbooking'owy debiut.


Żeby stało się jasne - pojęcia nie mam o scrapbookingu. Nie znam się na metodach, narzędziach, nie mam dziurkaczy, wykrojników, tuszu. Nic profesjonalnego.
Zainspirował mnie filmik tutorialowy, znaleziony przypadkiem na YT. Wiedząc, że mnie nigdy tak pięknie nie wyjdzie i za razem chcąc spróbować, podjęłam wyzwanie. 

Jedyne czym dysponowałam, to podstawowe narzędzia - blok techniczny, farby plakatowe, nożyczki. Nie miałam nawet odpowiedniego kleju! Postanowiłam dokupić parę rzeczy i zrobić okładkę do albumiku na próbę.

Rzeczy, z których korzystałam:
- kolorowe, samoprzylepne pianki, które służyć miały do przyklejenia ozdób;
- klej MAGIK introligatorski (z cienką końcówką) - okazał się na tyle dobry, że za jego pomocą zrobiłam całość nie potrzebując niczego mocniejszego;
- tektura introligatorska - koleżanka odstąpiła mi kawałek, jednak było mi szkoda ją potencjalnie zmarnować i użyłam okładki do starego zeszytu A5;
- nożyczki,
- cieniutki pędzelek,
- farby plakatowe synka: biała i czarna,
- blok techniczny,
- papier ścierny do starcia resztek śliskiej folii z okładki zeszytu,
- kalka,
- suszarka do włosów,
- nóż do tapet,
- koronki,
- dziurkacz,
- białe kartki papieru do podklejenia okładek,
- specjalna pasta DIY do zrobienia wzorów, napisów,
- sznureczki do związania całości,
- pożółkły papier DIY jako wypełnienie albumów,
- maszynka do nabijania oczek kaletniczych,
- srebrol w spray'u,
- buteleczka ze sprejową końcówką do nakładania farby.


Zaczęłam od "oskórowania" okładek. Dokładnie, aż do samego kartonu. Należy dokładnie pozbyć się tej śliskiej folii, na przykład za pomocą papieru ściernego, gdyż później trudno będzie pomalować całość farbą. Dokładnie oczyszczone okładki rozcięłam na nierówne części - powstały w ten sposób mniejsze okładeczki na dwa albumy. Zrobiłam w nich dziurkaczem otworki do łączenia. Pomalowałam na biało plakatówką synka. Nie dysponowałam bardziej profesjonalnymi farbami, ale te były całkiem niezłe. Nakładałam je dość grubo, bez rozcieńczania, równomiernie, oczywiście z obu stron czekając, aż pierwsza wyschnie. Malowałam chyba dwie lub trzy warstwy. 

Następnie zabrałam się za wykonanie specjalnej pasty, która umożliwia tworzenie wypukłych wzorów. Można ją nakładać pomagając sobie foliowymi szablonami. Ja jednak takich nie miałam i postanowiłam wypisać na okładkach teksty. Do tego niezbędny był cieniuteńki pędzelek - ja swój najcieńszy przycięłam tak, aby zostało ledwie kilka włosków. To było najtrudniejsze i najbardziej czasochłonne zadanie. I najbardziej bolesne dla mojego kręgosłupa :P Zostawiłam tekst do porządnego wyschnięcia. Wspomagałam się lekkim powiewem z suszarki, ale dałam okładeczkom całą noc na wyschnięcie. 

W międzyczasie wycięłam z pianki litery i przekalkowałam wzory dekoracji z oryginału na blok techniczny (co zdolniejsi by je po prostu narysowali, mnie  nie jest to dane :P). Można kupić gotowce, jednak pojęcia nie mam jak się takowe nazywają i gdzie je kupić. Poza tym pewnie i tak nie znalazłabym nic mrocznego, więc postanowiłam zająć się tym sama :P Wycięte (nożyczkami i nożykiem do tapety) wzory pomalowałam dokładnie na czarno.

Kolejnym etapem było malowanie okładek na różne odcienie od szarości do czerni. Nie dysponując farbami w spray'u, rozcieńczyłam mocno odrobinę plakatówki wodą i gęstą ciecz przelałam do małego spryskiwacza (takiego na płyn do czyszczenia okularów :P). Zaczęłam od mieszanki farby białej z czarną pół na pół, zrobiłam szarą warstwę i szybko wysuszyłam suszarką. Pozwalałam farbie "rozlać się" pod wpływem strumienia powietrza. Dodając coraz więcej czarnej farby nakładałam kolejne, coraz to ciemniejsze kolory aż do czarnego, za każdą warstwą (było ich cztery) susząc suszarką. Zależało mi na nieregularnej barwie i udało mi się osiągnąć ten efekt. Nadmiar farby można delikatnie zbierać chłonnym ręcznikiem papierowym, należy uważać, by zbyt duża ilość wody nie rozpuściła naszych wzorów z pasty. Zostawiłam do porządnego wyschnięcia okładki, w międzyczasie wyprodukowałam pożółkły papier, lekko zgnieciony, aby dawał efekt starego (w następnej notce zdradzę Wam, jak to zrobiłam :)) i podocinałam go do odpowiedniego rozmiaru, robiąc również dziurkaczem otworki w dokładnie tych samych miejscach, jak w okładkach. 

Przyszła pora na malowanie srebrolem. Nie pryskałam nim bezpośrednio na okładki a do korka, skąd pędzelkiem zbierałam ciekłą srebrną farbę i nakładałam nieregularnie na okładki. Srebrol schnie naprawdę prędko, mogłam więc zabrać się do dalszej pracy.
Wyschnięte okładki podkleiłam zwykłym, białym papierem, ich wnętrze konkretnie. Na tym papierze nakleiłam czarną koronkę. Podobnie pasek taśmy koronkowej przykleiłam na przodzie, na miejscu z dziurkami. Kanty okładek, które scrapbookerki po prostu tuszują, ja pomalowałam pędzelkiem na czarno. Pozostało jedynie naklejenie wcześniej przygotowanych dekoracji i literek. Część naklejałam na płasko, inne podklejałam piankami, aby uzyskać przestrzenny efekt. Zostało jedynie nabicie oczek kaletniczych we wcześniej przygotowanych miejscach. Pożyczyłam w tym celu maszynkę od mamy, niestety mamy tylko oczka w kolorze złota, bardziej pasowałyby srebrne, wiem. Pozostało jedynie złożyć albumy w całość i związać - jeden sznureczkiem w kolorze naturalnym, drugi łańcuszkiem z czarnej włóczki, który na szybko zrobiłam na szydełku.
Et voila! Oto efekt końcowy:


Albumik większy:





Albumik mniejszy:




A co Wy o nich myślicie, podobają Wam się? Warto, żebym się dalej bawiła w tworzenie takich cudaków? Osóbkom, którym je sprezentowałam się spodobały, a to najważniejsze.

A może macie większe doświadczenie w scrapbookingu i udzielicie mi jakichś rad na przyszłość?


piątek, 2 stycznia 2015

Rozliczenie roku 2014.

Moją prywatną tradycją jest, że bardziej niż na postanowieniach noworocznych skupiam się na rozliczeniu roku minionego, by móc go ostatecznie zamknąć i czekać z otwartymi ramionami na to, co przyniesie los.

2014 zaczął się miłym akcentem - wygrałam kolczyki-gorsety u przezdolnej Too Sweet :) Była to bardzo dobra wróżba. Był to rok wielkich zmian, wyłącznie na lepsze. Odzyskałam poczucie własnej wartości. Zrobiłam staż. Poznałam na żywo wiele cudownych osób, które znałam jedynie z Internetu. Przestałam się bać podróżowania, spontaniczności. Miałam sympatyczną sesję, zrobiłam kilka zupełnie innych niż dotychczas handmade'ów, brałam udział w projekcie wideo, a także w dwóch spotkaniach kostiumowych w Warszawie. Spełniłam wiele swoich marzeń. To był naprawdę dobry rok.

Przede wszystkim trochę dojrzałam. Wiem już na pewno do czego zamierzam dążyć. Wiem, komu mogę bezgranicznie ufać, kto będzie przy mnie zawsze. Kto mnie szanuje, wspiera, kto kocha. 

2015 będzie stresujący, intensywny, wiem to. Ale może ostatecznie wszystko ułoży się dobrze. Mam w sobie dużo nadziei.